PolakoGruzin i jego spełnione marzenie o byciu gruzińskim winiarzem
Od wielu lat wozi polskich turystów do Gruzji, pokazując im ten piękny i przyjazny nam kraj. Teraz spełnia swoje kolejne marzenie - kupił winnicę i został gruzińskim winiarzem. O swoich spełnionych marzeniach opowiada Krzysztof Nodar Ciemnołoński, bloger oraz właściciel Biura Podróży TAMADA TOUR Sp. z o.o. oferującego wycieczki do Gruzji i nie tylko.
Uwaga, cytuję: Z emocji robię się blady, a za chwilę rumiany jak dojrzałe winogrono. Pocą mi się ręce, ciało przeszywają rozkoszne dreszcze. Mam wszystkie objawy zakochania. Albo stresu przed egzaminem. Co się wydarzyło…?
Krzysztof Nodar Ciemnołoński: Pamiętam jak dziś! Przygotowywaliśmy z teściem i jego przyjacielem nowe słupy do poprowadzenia instalacji elektrycznej w ogrodzie. Po całym dniu pracy zasiedliśmy do biesiady, a dziadek z działki obok przyniósł z piwnicy słoik domowej czaczy, czyli destylatu z przefermentowanych skórek, pestek i szypułek winogron. Po kilku kieliszkach, oczywiście, zacząłem jak najęty rozprawiać o planach związanych z własną winnicą, marani, czyli piwniczką winną, i produkcji swojego wina. O winie i mojej miłości do niego mogę gadać godzinami… To było w maju tego roku, po moich wszelkich życiowych zawirowaniach związanych z pandemią i zaczynałem już tracić wiarę w to, że uda mi się kupić dom w Gruzji. Od słowa, do słowa i nagle przyjaciel mojego teścia łapie za telefon, dzwoni do znajomych i po chwili wraca do mnie z informacją o domu na sprzedaż w Anadze!
I jaki był finał tego złapania za telefon?
KNC: Ja ruszyłem w dawno zaplanowaną trasę z turystami na drugi koniec Gruzji (biuro podróży Krzysztofa oferuje m.in. wycieczki do Gruzji), a moja żona Sophy wzięła w swoje ręce sprawy nieruchomości. Przysłała mi zdjęcie domu i napisała, że z tarasu widać dolinę rzeki Alazani. Oddzwoniłem i mówię: "KUPUJ!". A potem sprawy potoczyły się błyskawicznie. Nadal nie mogę w to uwierzyć, ale 2 sierpnia 2022 r., po długich 12 latach, spełniłem największe marzenie swojego życia – kupiłem winnicę w Gruzji i zostałem gruzińskim winiarzem!
A mogłeś być gwiazdą rocka…
KNC: Ech, stare dzieje! Z dwiema kapelami grałem koncerty po klubach i domach kultury, ale potem zaczęło się inne życie. Wylądowałem w Gruzji, zostałem touroperatorem i przewodnikiem. A teraz chcę być winiarzem. Robić wino w tradycyjny gruziński sposób ze szczyptą autorskiego szaleństwa. Może być w rytmie rocka.
Napisałeś, że Człowiek goniący za marzeniem popełnia masę błędów. Ale musi, żeby się na nich uczyć. Jakie błędy popełniłeś w pogoni za marzeniem o własnej winnicy, winiarni i winnej piwniczce?
KNC: Droga od marzenia do urzeczywistnienia zwykle jest wyboista, pełna pułapek i rozczarowań – człowiek działa w ciemno, chaotycznie, chwyta się różnych pomysłów, ale każdy krok ostatecznie przybliża go do sukcesu, a z chaosu powoli wyłania się plan.
Czegóż ja nie robiłem, żeby przestać być jedynie winopijcą, a zostać producentem wina…!
Każdy pobyt w Gruzji wykorzystywałem na zgłębianie tajników produkcji wina i nawiązywanie znajomości z profesjonalnymi winiarzami. Zrobiłem prestiżowy kurs WSET (Wines & Spirit Educational Trust) i otrzymałem certyfikat, który potwierdza moje kompetencje w dziedzinie znajomości, oceniania i degustowania wina. Szukając sposobów na realizację swoich ambicji, pytałem o radę przyjaciół, którzy znają się na zdobywaniu i pomnażaniu pieniędzy. Wspólnie wymyśliliśmy rozwiązanie: któraś z ich wielu spółek zainwestuje w winnicę w Gruzji, a ja będę nią zarządzał. Temat ruszył, ale zgasł. Potem wymyśliłem, że poszukam winiarza i nawiążę z nim prostą relację biznesową – jego wino, moje butelki i etykiety. Interes ruszył, ale okazało się, że nie tędy droga. I tak dalej, i tak dalej… Jeden krok do przodu, dwa do tyłu.
Aż w końcu któryś z uczestników moich wycieczek poradził mi, żebym pojechał na ProWein w Düsseldorfie, największy festiwal winiarski na świecie, gromadzący blisko 7 tys. międzynarodowych wystawców…
I to był strzał w dziesiątkę!
KNC: A skąd! Przekonałem się na własnej skórze, że to kompletnie nie dla mnie, bo ProWein jest hedonistycznym świętem win robionych metodą europejską, żadne tam tradycyjne amfory, żadne małe serie, przeciwnie: tylko ogromni producenci i butelki idące w miliony. Ale tym razem zasada "jeden krok do przodu, dwa do tyłu" uległa modyfikacji – to był jeden krok do tyłu i dwa do przodu! Wyjazd do Düsseldorfu nie był jednak całkiem stracony. Ruszyłem po Polsce i zachodniej Europie w podróż śladem winiarskich festiwali i tym sposobem trafiłem na kameralny, gromadzący tylko ok. 150 wystawców festiwal RAW WINE, na którym spotykają się miłośnicy win naturalnych, organicznych, ekologicznych i biodynamicznych. Uczestniczyłem w RAW WINE jako winopijca (jeszcze nie wystawca) w edycjach w Londynie i Berlinie, a poznanych w obu miastach gruzińskich wystawców postanowiłem później odwiedzić na miejscu. Od jednej do kolejnej winnicy odkryłem świat wina naturalnego, organicznego, tworzonego z miłością i awangardowym twistem, który jest po prostu mój w każdej kropli.
Wierzysz w znaki?
KNC: Pytanie! Magia i transcendencja – oto w co wierzę. I w znaki.
To przyznaj się jak to było z tą twoją prababcią…
KNC: Aaa… do tego pijesz. Otóż w Gruzji uważa się, że każdy mężczyzna powinien posiadać winnicę i wyrabiać swoje wino, by mieć czym wznosić toasty za radość chwili, ojczyznę, przyjaźń. Chodzi też o aspekty praktyczne. Marani – piwniczka winna – jest najświętszym miejscem gruzińskiego domu, bo tu skupia się jego dostatek. Kto został hojnie obdarzony winogronami, ten nie martwi się o jutro. Tyle lat nosiłem się z myślą o założeniu winnicy, aż pewnej nocy przyśniła mi się moja gruzińska prababcia, namawiająca mnie na powrót do korzeni i usilnie przekonująca, żebym założył swoją winnicę.
Więcej znaków od losu nie potrzebowałem. Postanawiam zostać gruzińskim winiarzem, choćby od pomysłu do przemysłu miało minąć nie wiadomo jak dużo czasu.
I minęło tyle, ile minąć miało i… Twoja winnica już działa! Jaka teraz obowiązuje zasada? Jeden krok do przodku i… kolejny, i kolejny?
KNC: Wciąż trwają prace remontowe na naszej posesji, ale z każdym kamieniem, z każdą cegłą – jestem coraz bliżej spełnienia wszystkich moich marzeń. Szkice na papierze nabierają z wolna realnych kształtów. Chcemy jak najszybciej urządzić naszą winnicę i dom, abyśmy mogli z prawdziwą przyjemnością zaprosić do siebie naszych drogich gości, uczestników naszych wycieczek, gruzińskich i polskich przyjaciół.
Z perspektywy "winopijców" najważniejsza zasada brzmi: wino albo smakuje, albo nie. Dziś jestem już nie tylko winopijcą, ale i winotwórcą. Trwaj chwilo, jesteś piękna!
WawaLove na: