Warszawa. Niepełnosprawny zginął pod kołami rozpędzonego samochodu. Komentarze w sieci: "biedne porsche"
Do przerażającego śmiertelnego wypadku doszło w nocy z soboty na niedzielę w centrum Warszawy, tuż przed Pałacem Kultury i Nauki. Na przechodzącego o kulach przez jezdnię niepełnosprawnego mężczyznę najechało białe porsche. Pieszy zginął na miejscu, a pasażerka auta trafiła do szpitala. Teraz pojawiają się nowe informacje w tej sprawie, a miejscy aktywiści pokazują szokujące komentarze, które można znaleźć w sieci.
Policja poinformowała, że pieszy znalazł się w niedozwolonym miejscu. Z kolei aktywiści stowarzyszenia Miasto Jest Nasze w poniedziałek ujawnili, że kierowca, który siedział za kierownicą porsche, to influencer, który publikował w sieci wpisy, chwaląc się wskazaniami na liczniku jego samochodu. Zdarzyło mu się pędzić nawet 300 kilometrów na godzinę.
Aktywiści ze stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, którzy dawno już wydali wojnę kierowcom łamiącym przepisy, ogłosili: "kierowca porsche, który śmiertelnie potrącił niepełnosprawnego w centrum Warszawy to motoryzacyjny patoinfluencer".
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Warszawa. "Pozwalają na szaleństwo na ulicach i w sieci". 300 kilometrów na godzinę na liczniku i na zdjęciach w internecie
"Chwalił się w social mediach jazdą 300 (!) km/h. W sobotę zebrał tego owoce: zabił pieszego poruszającego się o kulach. Wjechał w niego z taką siłą, że jego szczątki były rozrzucone na kilkanaście metrów. Ile musiał jechać? Policja nie podała tej informacji, za to zaczęła od razu przerzucać winę na ofiarę, pisząc kłamstwa o przechodzeniu w niedozwolonym miejscu" - napisali aktywiści w poniedziałek w facebookowym poście. "To efekty budowanej przez lata 'kultury’ za****lania' po ulicach jako stylu życia" - kwituje dosadnie wpis.
Aktywiści winą za tę i podobne sytuacje obarczają policję, która toleruje zjawisko, pozwalając patoinfluencerom na szaleństwa nie tylko na ulicach, ale i w sieci.
"Latami zajmowała się rozdawaniem odblasków pieszym, zamiast infiltrować znane wszystkim grupy facebookowe poświęcone nocnym wyścigom po mieście i wyłapywaniem potencjalnych drogowych zabójców. Przecież sami chwalą się swoimi przestępstwami w sieci. Ale policja nie zrobiła z tym absolutnie NIC. Komenda Stołeczna Policji – na co czekacie? Mamy wam podać adresy tych stron i profili, które zachęcają do zabijania na ulicach?" - czytamy we wpisie.
Jednak policja na razie nie odnosi się do tej kwestii. Jak powiedziała Wirtualnej Polsce we wtorek Marta Sulowska ze stołecznej policji, sprawa jest już w prokuraturze, więc tego, z jaką prędkością jechało porsche i czy niepełnosprawna ofiara była w niewłaściwym miejscu jezdni dowiemy się dopiero, jak sprawę zbadają prokuratorzy. To, że działania śledczych się rozpoczęły, potwierdziła rzeczniczka Prokuratury Rejonowej Aleksandra Skrzyniarz.
Wkrótce więc dowiemy się, czy mężczyzna z porsche, siedząc już w areszcie po dramacie na drodze, miał prawo korzystać ze swojego telefonu i wykorzystać to do usunięcia wszystkich wpisów w sieci, świadczących o jego podejściu do prędkości.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Warszawa. Pieszy ginie pod kołami rozpędzonego samochodu. Komentujący: "szkoda Porsche"
"Jesteśmy autentycznie przerażeni tym, co od dwóch dni czytamy w komentarzach na naszym profilu. Pomyślicie, że taki wypadek jak ten sobotni wzbudzi litość dla ofiary. Zamiast tego pod naszymi postami pojawiło się masa specjalistów od prawa o ruchu drogowym (niedouczonych), internetowych biegłych sądowych, ale najliczniejszą grupę stanowili obrońcy sprawcy, a czasem wprost… jego luksusowego samochodu" - we wtorek napisali aktywiści.
I zacytowali, jakie komentarze zebrały informacje o wypadku: "śmieć co przechodzi", "biedne Porsche", "dobrze, że zdechł", "wina trupa", "z***ał życie kierowcy", "pasożyty łażące po jezdni".
"Te akty okrutnego odhumanizowania ofiary też nie powinny przejść bez echa" - uważa Miasto Jest Nasze.