- Mam prawo wprowadzić tych ludzi do Sejmu - argumentował Bartosz Arłukowicz w biurze przepustek. Poseł chciał uzyskać pozwolenie na wejście zaproszonych przez siebie osób do budynku. Pięciu gości musiało czekać przez kilkadziesiąt minut na ostateczną decyzję.