Tragedia na warszawskiej Woli. Przerażająca zbrodnia
37-letni mężczyzna, który został zatrzymany związku ze śmiercią dwóch osób na warszawskiej Woli, usłyszał zarzuty. Prokuratura wnioskuje o trzymiesięczny areszt dla podejrzanego. Tymczasem sąsiedzi opowiadają o tragedii.
W sobotę w warszawskim mieszkaniu przy ulicy Płockiej znaleziono ciało 72-letniego Bolesława K., natomiast przed budynkiem - ciało 51-letniej Elżbiety Ł.
Według śledczych Sebastian B. miał zadać mężczyźnie śmiertelny cios w głowę tępym narzędziem. Sprawa śmierci drugiej z osób jest wciąż badana - specjaliści zdejmują odciski palców z ram okiennych.
37-latek zeznał, że nie pamięta co się wydarzyło feralnego dnia. W momencie zatrzymania był pijany. Wiele wskazuje na to, że morderstwo było pokłosiem awantury, w sprawie której policjanci interweniowali około godziny 10.
Sąsiedzi przyznali, że z mieszkania słychać było krzyki i szamotaninę, a w pewnym momencie ktoś zaczął wzywać pomocy.
"Ratunku, mordują!" - taki przeraźliwy krzyk usłyszeli mieszkańcy bloku. Jeden z nich opowiada "Super Expressowi", że po tych krzykach wezwał policję i syna właściciela mieszkania.
Gdy przyjechali, w domu rozgrywał się dramat. Z okna wypadła Elżbieta Ł. Spadła na dach samochodu. Zginęła na miejscu. Chwilę później na korytarzu pojawił się Sebastian B., krzycząc: "Moja kobieta!".
Gdy policjanci weszli do środka, dokonali przerażającego odkrycia. Leżał tam martwy 72-latek.
Sebastian B. miał 5,9 promila alkoholu w organizmie. Został mu już postawiony zarzut zabójstwa Bolesława K., do którego się nie przyznał.